Właściwie mam problem z opisaniem wrażeń z lektury, bo to opowieść tak wstrząsająca, że niemal cały czas miałam łzy w oczach. Wiem, trochę trąci banałem mój wpis, ale naprawdę po pierwsze nie mogłam się oderwać, po drugie byłam wzruszona i przerażona.
Hanna Otwocka wraz z córką Agatą ucieka od męża. Poznajemy ją w momencie, gdy jedzie pociągiem. Prowadzi glęboki monolog wewnętrzny, a jego myślą przewodnią i głównym celem jest śmierć. Przyznaje, że chce zabić córkę i siebie.
A tu taka tragedia, wreszcie coś ciekawego! A tu taka tragedia i wszyscy będą się tym karmić, jakby mieli do tego prawo. Kto im je dał? Sami je sobie wezmą. Zanim stało się nieodwracalne, patrzyli na nie widząc, słuchali nie słysząc, teraz będą mogli uzurpować prawo do sądzenia... (...) tak naprawdę będę im obojętna, bawi ich ten dreszcz przebiegający po plecach w sytych spokojnych domach, dreszczyk dający namiastkę życia.
Bo nigdy nie wiemy co dzieje się za ścianą, a nawet jeśli wiemy, jeśli słyszymy płacz dziecka, krzyk i czujemy pod skórą, że obok dzieją się rzeczy straszne i złe, przechodzimy obok cudzego dramatu, bo nas to nie dotyczy. To nie nasza sprawa.
Śmierć jest wyjściem! Co lepsze? Życie w upodleniu? W nienawiści? W samotności? Co lepsze, nienawiść? Bo ludzi nie interesuje życie, tylko śmierć. Możesz zdychać z głodu i nie wzbudzisz litości. Twoje dzieci mogą jeść trawę zamiast chleba, ale oni i tak znajdą wymówkę, że niezaradna, że taki los, że biedna kobieta... Że świat jest taki okrutny...
Tak łatwo wydawać osądy o innych, zapominając, że może od lat skrywają tajemnice, ból, krzywdę.
Hanna ucieka zostawiając za sobą lata poniżania, męża tyrana i teściową, która nigdy nie akceptowała jej i wnuczki. Ludzie są okrutni, najbardziej boli, gdy krzywdzą najbliżsi. Czasem po latach upodlenia, ci zrozpaczeni, skrzywdzeni, doprowadzeni do ostateczności stają się pożywką dla hien miedialnych.
Kobieta z córką dociera do Zakopanego. Za 'ukradzione' mężowi pieniądze postanawia dać córce to, czego nie mogła przez całe życie. I kiedy wszystkie nadzieje umierają, kiedy Hanna złorzeczy nawet Bogu, pojawia się światło w tunelu. Los bywa przewrotny i w najmniej oczekiwanym momencie daje nadzieję. Czy poraniona, zagubiona kobieta będzie umiała skorzystać z szansy? Czy dopnie swego i wraz z córką pożegnają świat...
Zakończenie jest niejednoznaczne. Nie ma zdarzeń podanych na tacy.
Książka jest bardzo smutna, momentami przerażająca, szokująca. Nasiąknięta emocjami.
Niewiarygodne jak ludzie mogą krzywdzić najbliższych, co lub kto daje im do tego prawo?
Nie mam ochoty na smutne książki, więc sobie daruję :-)
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć dlaczego, takie książki bardzo lubię. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak dodać do listy pozycji "do przeczytania". :)
OdpowiedzUsuńBlubra, mówisz - masz :>
OdpowiedzUsuńPoczątkowo po tytule i okładce strasznie negatywnie się nastawiłam, ale po recenzji całkiem zmieniłam zdanie, myślę, że muszę ją przeczytać, że warto ja poznać :)
OdpowiedzUsuńŻyciowa lektura a takie sobie cenię, więc jak będzie okazja, z pewnością przeczytam. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńKSiążka porusza ważny temat przemocy, ale ja wolę jednak ksiązki z dobrym zakończeniem, bo smutne ksiązki ze smutnym zakończeniem pozostawiają zbyt wiele emocji.
OdpowiedzUsuńAneta :) dla mnie zakończenie jest dobre, pozytywne, mam w głowie piękny ciag dalszy, ale tak naprawdę to czytelnik decyduje co będzie dalej :)
UsuńA ja lubię smutne książki. Wydają mi się prawdziwsze.
OdpowiedzUsuńChociaż wbrew pozorom do życia podchodzę optymistycznie :)
Coś w tym jest:)
Usuń