czwartek, 2 czerwca 2011

Olga Rudnicka 'Martwe jezioro'

Zachęcona blogowymi recenzjami książek Olgi Rudnickiej,
sięgnęłam po jej debiut, nie ukrywam,z lekkim dystansem.
Jestem mile zaskoczona.

Beata wynajmuje prywatnego detektywa, który ma zbadać jej pochodzenie,
ponieważ przypadkiem odkrywa, że jej ojciec nie może nim być.
Niespodziewane zaproszenie na ślub siostry jest okazją
do rozliczenia się z przeszłością i tajemnicami rodzinnymi.
Z pomocą Jacka, brata swojej przyjaciółki Ulki i prywatnego detektywa Przemka,
Beata odkrywa mroczną tajemnicę .

Książka jest zgrabnie napisana, z błyskotliwymi dialogami i niebanalnym zakończeniem.
Przeczytałam w jedno popołudnie. To był miło spędzony czas:)

7 komentarzy:

  1. Cieszę sie, że i Tobie podoba się ta książka. Pewną kontynuacja tej książki jest "Czy ten rudy kot to pies?", ale w kolejnej książce akcja koncentruje się już nie na Beacie, tylko jej przyjaciółce Ulce, Beata występuje tutaj rzadziej. W pisarstwie Olgi Rudnickiej podoba mi sie, to że widac rozwój autorki, bo według mnie "Natalii 5" jest jej najlepsza książką pod katem warsztatu pisarskiego, fabuły itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. o, właśnie wracam z biblioteki, ale wzięłam Picoult i Allende, Rudnicka w planach, naprawdę dobrze się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ta pozycje w planach:)

    Ciekawy blog.I ciekawy dobór lektur:)Bede tu częsciej zaglądałaZapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ z głową w książce dzięki, zpraszam :)a, dobór lektur cóż - często jest przypadkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Catherine i jest w nim drugie dno...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tej ksiazki picoult jeszcze nie czytaam.Ale mam ja w planach.
    znam to-u mnie dobór lektur tez często bywa przypadkowy.

    OdpowiedzUsuń