Ta książka to perełka.
Martyna ma 32 lata, względnie ułożone życie, robi karierę naukową. Jej matka Regina jest nieco chaotyczna
i trochę zwariowana, zupełne przeciwieństwo córki. Książka przedstawia pogmatwane relacje tych dwóch kobiet. Opowieść snuje Martyna, poznajemy tylko jej punkt widzenia, bardzo żałuję, że autorka nie pokusiła się o pokazanie relacji z perspektywy Reginy.
Akcja powieści toczy się w ciągu jednego wieczora. Martyna postanawia odwiedzić swoją matkę. Snując monolog wewnętrzny z sarkazmem opisuje swoje życie, opowiada o karierze modelki, którą rzuciła dla nauki, wspomina dzieciństwo z szaloną matką:
Tak, powtarzam to, co zawsze powtarzałam sobie w chwilach zwątpienia w jej rozsądek, gdy zapominała zapłacić rachunków, gdy rujnowała nas bezsensownymi zakupami, długami, sypiała
z mężami swoich przyjaciółek, znikała z domu na kilka dni, nie dając śladu życia. Lista wyczynów mojej mamy jest długa i barwna
Martyna dorastała w świecie, gdzie nic nie było zakazane. To, przeciwko czemu buntowali się jej rówieśnicy, ona miała na wyciągnięcie ręki. Żyła w świecie chaosu. Jej buntem stała się nauka i wzorowe zachowanie.
Kobiety spędzają wieczór niewiele rozmawiając. Regina próbuje się dowiedzieć czegokolwiek o życiu córki. W głowie Martyny toczy się prawdziwy bój między potrzebą szczerości i rozmowy a życiem prywatnym
i tajemnicą. Martyna boi się krytyki ze strony matki. Pizza, koniak, drobne sprzeczki, powroty do przeszłości. Próba dokonania analizy tych pokręconych relacji.
A tego wieczora myślałam sobie, że ją kocham. I że złapałam szczęście za nogi, gdy w loterii przednarodzeniowej wylosowałam taką matkę.
Ciekawe cytaty, ale naprawdę nie wiem czy dla mnie :-)
OdpowiedzUsuń